Kiedyś odejdę
Kiedyś odejdę powolnym krokiem
Mając do tyłu ręce splecione
Po łąkach polach wodząc swym wzrokiem
I chwaląc Boga że są zielone
Kiedyś odejdę wszystko zostanie
Tak jak przede mną odeszło wielu
Kiedy wypełnię swe powołanie
Kiedy ma droga dobiegnie celu
Nie czyńcie wtedy gwałtu rozpaczy
I nie pytajcie co to się stało
Nie twierdźcie wtedy mógł żyć inaczej
Nie mówcie zgodnie ze miał za mało
Bo nic nie mając miałem tak wiele
I tędy biegnąć miała ma droga
Przez trud tygodnia kościół w niedzielę
Zmierzałem wolno w kierunku Boga